miało być od rana... ale niestety pogoda dzisiaj była nadal dobijająca, no może lepsza niż wczoraj. optymizm w serca powrócił dopiero koło 14tej i wtedy też dzieci zebrały się z tatulem i poszły poszaleć na dwóch kółkach, a Ma po wyspani, najedzeniu szalała na kocu.. czego dowodem są fotki...
weszła pod ławę, trzymała się nogi z kółkiem, trenowała obroty ciał ludzkich i koci grzbiet ;)
oj do końca tygodnia pospaceruje do kuchni, jak jej jakoś nie powstrzymam.
poza tym niedzielne lenistwo i czytanie pięknych blogów z pasją.
kobiety robimy tak wiele wspaniałych rzeczy - dzieląc obowiązki i pasje - i nadal trudno nam przyjmować komplementy, ale przecież nie o komplementy w tym wszystkim chodzi, tylko o jakieś wspólne istnienie i dawanie cząstki siebie innym. żeby pozostała w nich i żeby dawała ciepło.
swoja droga jak dużo tego ciepła mamy w sobie?! osobiście zauważyłam, że po przeczytaniu kilku nowych postów na blogach znanych i nieznanych mi osobiście osób jakaś taka siła, spokojność i wiara we własne siły mnie ogarnia. łagodnieję i ruszam z nową energią na swoją krętą ścieżkę :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz