niedziela, 26 września 2010

AZALIA

nie widziałam ich tam a ponoć jest tam ich rezerwat czy jakoś tak... ponoć są w kolorze żółtym ;) drugi raz pojechaliśmy się integrować z dziećmi, rodzicami i pracownikami przedszkola do Woli Żarczyckiej. tego roku sobotni wypad był tak samo udany jak rok temu... i postanowiliśmy w następnym roku też tam pojechać na tzw. krzysia dopisując się do jednej z zaprzyjaźnionych rodzin ;) owa rodzina wyraziła chęć!
jak i rok temu w planie była kiełbaska, pieczony ziemniak, niewyskokowe napoje i akcja "LAS" - czyli spacer po lesie w poszukiwaniu skarbów. poza tym relaks, świeże powietrze, leśna głusza(bo to tak 2 km od zabudowań) i grzybki, rybeńki, szaleństwo i muzyka.
słoneczko grzało, wiaterek chłodził, komu się chciało ten na grzybki chodził. trójca się umęczyła-choć nie do końca. najmłodsze dziecię z rodziny postanowiło sobotę wykorzystać na maksa i wojowało od 5:40 do 19:00 z trzema półgodzinnymi przerwami na spanie(no może jedna trwała 45 minut)! padła wieczorem, ale w nocy mimo wszystko spokoju nie było - nie wiem z nadmiaru wrażeń? starszyzna dziecięca też w nocy chodzonego miała!!  że też im się chce!
niedziela okazała sie spokojna i leniwa, chociaż również obfitowała - jak sobota - w odwiedziny rodziny, oglądanie magicznego pudełka i nadrabianie zaległości w życiu rodzinnym. dzieci spędziły czas z tatkiem na placu zabaw, Ma pokazała babci co już potrafi, a babcia wykazała się, doskonałymi przecież, umiejętnościami kulinarnymi. było też szybkie SUDOKU z wnukiem, i rozmowy o sporcie... 
niestety wszystko zasnuwała czarna chmura smutku i jakby niezrozumienia sytuacji, a to za sprawą wydarzeń na autostradzie w okolicy Berlina, gdzie polski autokar wracający do kraju miał tragiczny wypadek... ehhhh życie, tak mało je doceniamy, tak wiele chcemy a nie zauważamy tego co mamy.... straszne to wszystko, straszne i nie do przeżycia.... :(
Śpieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze 
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje 
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna 
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna 
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor 
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej 
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu 
jak dzwięk troche niezgrabny lub jak suchy ukłon 
żeby widziec naprawde zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiac o miłosci 
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą 

ks. Jan Twardowski


1 komentarz:

  1. Właśnie, może gdyby nie ten cholerny filar betonowy przy autostradzie. No cóż teraz można tylko gdybać.

    OdpowiedzUsuń