czwartek, 1 września 2011

czekamy na sali gimnastycznej...

"Babiniec - tylko 5 chłopaków w klasie!"


...na rozpoczęcie rozpoczęcia roku szkolnego, już widac że dzieciom słońce w oczy świeci, przeszkadzając, ale zaraz da sobie spokój i pójdzie wyżej! a rodzice, babcie, ciocie, wujki i dziadki zdenerwowanie przenoszą na wyluzowane dzieciaki... uwaga przedstawienie zaraz sie zacznie!

Mi mało nóg nie pogubił jak pędził z górki do kościoła,ledwie za nim leciałam!potem dostał owsikow bo usiedzieć nie mógł w ławce, a na koniec szedł z Adim za ręce! do szkoły!
Na jak długo mu to zostanie? Hmmm zobaczymy...

niedziela, 7 sierpnia 2011

rok

cały rok minął... gdzie jestem? tu gdzie byłam, trochę się zmieniło, dużo, niewiele, jest inaczej....

Mi i Zu do szkoły, Ma za tydzień do żłobka, a ja jeszcze chwilę i powrót do pracy, do kieratu i ... zobaczymy jak się wszystko ułoży!

wracając do bloga, mało mnie tu było ostatnio, pasja nadal się ukrywa, a może po prostu odwagi brak? dzieci rosną a kłopoty wraz z nimi, ja w tym wszystkim raz się znajduję a innym razem gubię totalnie! walczę o spokój, jednocześnie nie dając spokoju innym!

jakoś to trzeba pogodzić,a póki co to więcej ziółek na spójność i klej do krzesła,żeby robota lepiej szła!

całuski... rocznicowe, obiecuję poprawę!

sobota, 6 sierpnia 2011

sobota



...nerwowa i pracowita zarazem, wycieczkowa i wizytowa, zwariowana i pełna planów... 
jeszcze trwa... 
połowa tego co była dla mnie nie miała miejsca na dziś, a to co będzie to też podobnie, 
to jaki ja mam wpływ na to co robię?

środa, 27 lipca 2011

...

jak od linijki.... choć i szalony malarz by się nie powstydził ;)
jestem pod totalnym wrażeniem tego miejsca....
tzn może nam osobiście pogoda nie do końca dała szansę, ale nie ma co narzekać! i tak było wspaniale! i chciałoby się tam znowu pojechać.... może nawet na dłużej? ehhh
ledwie człowiek wrócił już żałuje, że wrócił!
znalazłam dzisiaj widok satelitarny, i chociaż widziałam go na pocztówkach, to jednak bez szerszego planu! a ten plan jest szalenie tutaj istotny!
wklejam i nie mogę się nadziwić
...sama natura.

poniedziałek, 25 lipca 2011

wieża



udało się z małym czasowym poślizgiem uderzyć na wieżę eiffla,było szybko intensywnie i jeszcze z dobrymi humorami i nadzieją.

obecnie nerwowa atmosfera się ustaliła mfw poziomie normy,ustalone jest co i jak,jak tak to tak,a jak nie to inaczej. przez chwile było zawieszenie w próżni, i jak to Tom mówił: jak się nie odwrócisz z tyłu dupa! ;-)

sobota, 23 lipca 2011

wtorek, 12 lipca 2011

potrójnie



wyjeżdżalismy na trasę, mam nadzieje,że to trzecie będzie już to właściwe i że dojedziemy do celu...

... tak na marginesie powietrze w oponach jest,a dziewczyny śpią...

niedziela, 10 lipca 2011

teraźniejszość



ech atrakcji cała góra!

aura



moja obecna perspektywa przedstawia się niesamowicie,a dokładnie szare niebo,wirujące na porywistym wietrze kule z kwiatów i mrucząca pędząca niczym struś burza...

temperatura trochę odpuściła,słonko zniknęło,czekam na pierwsze krople,żeby uratować suszące się pranie!

ranek był przyjemny(po nocnym balkonowym leżakowaniu),potem przyszły tak ze trzy burze z piorunami i siarczystym ulewnym deszczem,potem lampa straszna nie do przeżycia,a teraz chwilowy odpoczynek... zobaczymy co dalej?

już kropi...

sobota, 18 czerwca 2011

a oto i...



poranna sielanka...

wycieczek czas



plan był taki,że dziś w trasę ruszamy... ale powiem wam,że wcale się nie obrażę jak zostaniemy w pokoju! notoryczny brak chwili do niemyślnia o domowych(i nie tylko)obowiązkach jest jak góra złota! i mam ochotę ją bardzo długo celebrować i ... nie myśleć! ;-D

sobota, 28 maja 2011

miałam


wczoraj posta,ale mi go zjadło! napisał się prawie sam,a na pisanie go drugi raz zabrakło mi siły... dodam tylko zdjęcie które miało być wczoraj... taki ciepły koniec męczącego dnia.

dziś jest szaro,a po basenowym moczeniu jeszcze siły nie powróciły ;-) Ma śpi,Zu pomaga w odkurzaniu,Mi skacze ze szczęścia,bo może sobie pograć!

sobota, 7 maja 2011

woda


superowo... co prawda tata mnie mocno trzymał,chyba się bał,że mu odpłyne!,ale następnym razem się nie dam!

sobota, 23 kwietnia 2011

świątecznie



tradycyjne zdjęcie zrobione!

...zdrowych,spokojnych Świąt Wielkanocnych,zatrzymania w biegu,odpoczynku i spokoju na ten czas świętowania...

środa, 20 kwietnia 2011

co za dzień!



jeszcze na dobre się nie zaczął,a już atrakcji masa! jak zwykle planów dużo,oczywiście sprzecznych. bo czy warto rzucać się w porządki, skoro po wczorajszym umyciu podłogi w kuchni dzisiaj jest tak jak wczoraj! zabawki powrzucam i co? Ma je wyjmie! to może do komputera!? postanowiłam że nie jadę nigdzie rano,tylko jak Ma usnie to ja coś zrobię... ale rzeczywistość po raz kolejny pokazała mi jak się gra na nosie! sprawdziłam co jest w plecaku Mi iii okazało się,że piórnik! ubrałam wiec siebie i Ma i wskoczylysmy do bolida F1 i do szkoły! wracając nie ominęłam reala, i tak powróciłam do domu z zakupami i dotleniona Ma,która postanowiła się aktualnie doskonale bawić! nie zamierzała spać! ale w końcu padla! ciekawe co przyniesie reszta dnia? lepiej nie pytać i nie myśleć! wszystko nie zależne ode mnie! Pozdrowionka dla kogokolwiek kto to czyta ;-)

sobota, 16 kwietnia 2011

pracowicie...



...ale też w nowinki bogato,ale przede wszytkim: STO LAT dla takiego jednego Adama,co to syn mu się ostatnio urodził!

wracając do soboty,to byłam dziś na basenie - wreszcie - szkoda, że było to wodne przedszkole,ale dobre i to ;-) przez pierwsze 12 minut Ma wrzeszczała, ale potem chyba jej sie nawet podobało! choć tak do końca sie jeszcze nie przekonała. jedne dzieci były chodzące, inne nie i z jednymi i z drugimi zabawy i kłopotu całe góry! bieganina w szatni i na basenie! ale ogólnie fajnie,może jeszcze kogoś namòwimy?

potem było spanie. Ma chyba zmęczona była,bo jak usunęła w aucie,to bez problemu ją przeniosłam i spała 3 godziny! potem szybka akcja:jedzenie,picie i ubieranie,plan trasy i do dzieła! wyruszyłam z Ma do babci po Zu,potem w planie pizzeria,i szybko na działkę do Woj i Mi!Zu jednak nie wzięłam,bo dziadki ją porwały na swoją działke i już jej nie szukałam! tylko po pizze rajd przez miasto i na świeże powietrze... a tam takie cuda:

czwartek, 14 kwietnia 2011

nowinki



mamy nowego obywatela! a tak dla uaktualnienia to na październik pojawić się ma trzech nowych i jeszcze jeden chyba we wrześniu! mówiłam kiedys,że moje szczepki są najlepsze;-) a zasięg mają nie tylko na Polskę! może i w Paryżewie też w końcu wykiełkują?

piątek, 18 lutego 2011

usypianie


wyglada ostatnio tak,czasem sa dwie piosenki Sikorowskiego czasem duzo wiecej,ale cel osiagniety!

piątkowe niańkowanie

...czyli puzzli z dziadkiem rozpracowywanie...
piątek okazał się dla mnie całkowitym przekwalifikowaniem planów, nawet planowany przyjazd dziadka do chwilowego pozostania z dziećmi nie obył się bez atrakcji....
i tak oto uciekają dni jeden za drugim, planować mogę tylko w zakresie głównych czynności w domu: czyli wstać, jeść oddychać czy odebrać dzieci... poza tym planowanie zupełnie okazuje się nie mieć sensu!
najgorsze w tym braku planowania jest to że jednak jeść coś trzeba, a to wymaga gotowania obiadów! co zawsze-jak jeszcze grzecznie chodziłam na 8 godzin do pracy-było największym problemem dla mnie jak i mojej współtowarzyszki niedoli biurowej :). pytanie: Co masz dzisiaj na obiad? było jak rażenie piorunem w piękny i słoneczny dzień :) zwykle okazywało się, że pozostaje nam makaron, w kilku wersjach dla dzieci i rodziców :D
a ja przecież lubię gotować......
wracając do zaległości-bardzo mi smutno że moje posty są tak oszczędne ostatnimi czasy, postaram sie wklejać chociaż fotkę z krótkim opisem..... ale czasem nawet nie mam kiedy i jak złapać ulotnych codziennych chwil!

PS:
a dziadek dostał pyszniutkie placki/racuszki zaczerpnięte o stąd! Polecam, nawet w wersji bez mąki orkiszowej a z ryżową :)

poniedziałek, 24 stycznia 2011

wbrew temu

co dzisiaj pogodynki ogłaszały, było u nas piękne słońce... a ogłaszały coś dziwnego, bo: "...w części południowo-wschodniej dużo słońca, jedynie na podkarpaciu niebo zachmurzone..."! no to czegoś ja nie rozumiem?! gdzie leży to całe podkarpacie?
owszem mniej więcej tak od 13 zaczęło pięknie sypać śniegiem, i tak sobie sypało niespiesznie! a owocem tego jest to że mój tak ładnie odśnieżony -rano przez męża- samochodzik znowu cały przykryty śniegową kołderką! ale może to i dobrze, bo jak pędziłam dzisiaj po mieście moim śmigaczem to ciapata z dróg dokadnie go uciapatała!..... a teraz jest piękny bielusi :)
muszę dzisiaj-tak sobie postanowiła- przysiąść fałdki tłuszczowe i zrobić minimum dwa zagospodarowania i kawałek rysunków do projektu. postanowienie silne, mocne i .... pozostaje tylko kwestia czy nie zginie wśród innych THINGS to DO!
śnieg nadal sypie! co najmniej jakby to zima była?! ;)

sobota, 22 stycznia 2011

wspomniane wcześniej

wyjście do teatru... polecam wszystkim... którzy lubią się dobrze odprężyć, zabawić, posłuchać pięknych piosenek, a ponieważ to teatr to też odCHAMIĆ! hihihihi
o umówionej wcześniej godzinie tj. 18 przyjechała niania do Ma - babcia Ma! a my 20 minutek później po krótkim instruktażu co i jak z Ma należy zrobić(nie powiedzieliśmy co prawda jak się uruchamia komputery, ale nie po to niania przychodzi do dziecka, prawda?!), pobiegliśmy do autka i HAJDA do teatru(bilety zostały też zabrane coby się niepotrzebnie nie wracać!). po teatrze w planach była przynajmniej kawa w COSTA CAFFE.... i może jakiś "mafinek"!
teatr jak to teatr.... spotyka się zawsze kogoś - zwłaszcza w takim wielkim mieście wojewódzkim jak moje :). tym razem spotkałam kierowniczkę żłobka(do którego chodziły moje dzieci i może będzie jeszcze chodzić moje dziecko) - nawet mnie korciło zaczepić o ten temat, ale Qlturalnie kiwnęłam tylko głową na Dobry wieczór i udałam wraz z Wo w kierunku sali.
kawał to był sztuki(bo i 2,5 godziny trwała) pt: Słodkie lata 20., 30... 

już sam początek zapowiadał same atrakcje, jak wyskoczył przed kurtynę, znany mi pośrednio(ze szkolnych przedstawień mojej Mamy), aktor Grzegorz Pawłowski :) potem sami znajomi z desek teatru i lubiani, choć nie często widywani aktorzy: Chodur, Zarembianka.....
było wesoło, z przerwą na rozprostowanie kości i nagle na koniec okazało się że jest już 21:35 więc nic innego nie pozostało jak zawinąć się do samochodu i szybciutko do domiku, bo -chociaż wiedziałam że Ma spoko, to ... - niania też chciałaby pójść spać!
i owszem dobry to był ruch! bo siedziała na fotelu, załamana (zwiesił się dekoder polsatu i nie było odbioru) bez TV i bez NETu! a dziecko SPOKO sobie spało! hihihi
powiedziała tylko, że nie dało się jej przetrzymać do 19:00 bo wyrywała do kuchni jak stary wyjadacz! i doskonale wiedziała że jak tam w końcu dotrze to dostanie to na co ma ochotę! i na co najwyższa już pora!
a spektakl?  polecam szalenie! było świetnie!! poszłabym jeszcze raz!
ale wyślę nianię.... i ta od starszych dzieci też ;)

piątek, 21 stycznia 2011

piątek się kończy

więc tak, rano udało mi sie zapakować moje skarby w torby podróżne, zapakować zbyteczny(bez nich w domu) prowiant, ubrać siebie i Ma i wyruszyć do Niska! ale oczywiście najpierw musiałam zaglądnąć do babciów i dziadków na Stokrotki, nie tyle z życzeniami co po zapomnianą kiedyś płytę DVD z bajką! a jak tak sobie niespiesznie po mieście jechałam zdałam sobie sprawę, że przyjdzie mi sie wrócić do mieszkania po zapomniany segregator z logopedii!!! :[ słowo się rzekło - kobyłka u płota!
chociaż nie lubię tego robić, bo zawsze się zastanawiam czy ten zabobon kiedyś jednak nie zadziała! wróciłam się do domu, wzięłam co trzeba plus jeszcze kilka innych drobiazgów i wyruszyłam po raz drugi!
jak się później okazało - później czyli w Nowosielcu - udało mi się nie załapać na fotografię z podróży! a ... było blisko! tzn tak do końca pewności nie mam! ale ten przyczajony tygrys ukryty smok, który tak skutecznie sie wkomponował w ogrodzenie i przydrożne drzewo, został chyba zauważony w odpowiednim momencie przeze mnie(300 m wcześniej) i obfotografował umykającego przede mną DODGE'a!!! upewniłam się o tym kilometr dalej, jak na własne oczy widziałam wysiadającego kierowcę w/w samochodu i udającego się w kierunku lśniącego policyjnego radiowozu!
uffff
tym razem mi się udało!
ale jak nadal będę jeździć jak pirat, to w końcu mnie złapią i nie koniecznie za prędkość! a może zatrzymają i dadzą nagrodę?! tylko trzeba będzie sobie za nią zapłacić... ;)
no i z tych całych perypetii drogowych zapomniałabym o dzisiejszym święcie! a chodzi oczywiście o wszystkie Agnieszki Świata!
... spełnienia marzeń.... i samych miłych w życiu wrażeń! ;)
znalezione tu
i jeszcze to....


PS: 
Agnieszka, po łacinie Agnes, pochodzi od greckiego słowa hagn czyli czysta, nieskalana. Poprzez różne skojarzenia imię to łączy się z ideą początku, zaczynania. - coś w tym jest!

czwartek, 20 stycznia 2011

w końcu

mamy kobitkę!
zazdrościmy atmosfery, zazdrościmy opieki, zdrowia życzymy!
czekamy na imię :)
jutro jest Agnieszki, to może Agnieszka? może Emilka? może Zuzia? może ....
nie mnie o tym decydować, ale na pewno będzie superowe! w końcu dwie wcześniejsze kobietki to: Julia i Kinga.... więc i teraz będzie równie ładnie!

środa, 19 stycznia 2011

udało się...

w końcu po wielu miesiącach zrobić niespodziewankę.... poszła priorytetem do STOLYCY! mam nadzieję że na czas - czyli Dzień Babci - dotrze....
ale na razie ciiiicho sza! zobaczymy!
a tak zupełnie z innej beczki, to pierwszy tydzień ferii na półmetku, dzieci pewnie w piątek odwiozę do babci. a na sobotę mamy wieczorne wyjście do teatru. mieliśmy też dwa tygodnie wcześniej, ale nie było szans się wybrać, więc poszli inni... i musieli się szczypać po rękach, żeby nie spać! ;) wytrwali do końca, ale powiedzieli, że więcej takich biletów nie chcą - chociaż były za darmo! hihihihi
czyli w piątek wycieczka do Ni. dzieci zostają na tydzień, a Ma przez ten tydzień będzie jedynaczką, zobaczymy jak to przetrwa? jak czasami w normalne dni nie ma wszystkich popołudniu w domu, to chodzi i marudzi - jakby jej się liczba domowników nie zgadzała! męczące to niekiedy, ale też zabawne!
oby tylko byli zdrowi i zdrowi wrócili ze służby, a i Ma żeby nie kombinowała za mocno z chodzeniem! ostatnimi czasy podjęła mocne postanowienie udoskonalenia chodzenia i trenuje wszędzie... a najlepiej jej idzie trening przy drzwiach łazienki. jak tylko się tam świeci to na czterech podchodzi do drzwi i z pełnym uśmiechem-pokazując dwa dolne kasowniki-staje przy drzwiach i je otwiera ile się da! często lądują na desce do prasowania, a czasem jeżeli Ma jest na klęczkach, to dochodzi z nimi do ściany! a potem je zamyka i tak w kółko! oj ta łobuzerka! myślę że jak dobije do 9 miesięcy, to już pójdzie w siną dal...
poza tymi wszystkimi domowo-rodzinnymi sprawkami, to robota trochę się kręci a trochę za moim przyzwoleniem stoi w miejscu! dzisiaj nawet sąsiedzi chcieli mnie namówić na lekką i dobrze płatną robotę, ale się nie dałam. to coś w stylu Oriflame czy innych sieciowo-zarobkowych firm.... możesz się zajmować tylko sprzedażą, a możesz stworzyć własne kółko zainteresowanych i ty nimi zarządzasz, a oni pracują na ciebie itp itd ;) sielanka wygląda tak: że z czasem ty nic nie robisz a i tak kasa płynie, płynie, płynie do ciebie :D
ja za kasą nie biegam.... jej brak mnie martwi, ale nie to jest  wżyciu najważniejsze hihihi i powiem wam że tym moim gadaniem to chyba ich zaskoczyłam, bo inaczej mnie oceniali :P
a ja chyba sama siebie ocenić do końca nie umiem, a co dopiero ktoś kto mnie nei widzi na co dzień
no dobra.... kończę monotonię tego wpisu....
do poczytania niebawem!

wtorek, 18 stycznia 2011

ferie zimowe

niestety nie przywitały, jak należało się spodziewać po nazwie - śniegiem i mrozem, tylko wiosną!
pogoda iście wiosenna, aż wstyd chodzić w czapkach....
ale pomimo pięknego słoneczka, dodatnich temperatur, to i roboty masa, bo jak pogoda bezśniegowa, to można duuużo załatwić, ale niestety nie jak się ma w domu dwoje dzieci! z ciężkim sercem ale korzystając z okazji sprzedałam trzecie do przedszkola... pamiętając jednak o wcześniejszym wybieraniu. czyli sytuacja wygląda mniej więcej tak: pogoda słoneczna, roboty full, dwoje/troje dzieci i.... wszystko LUKS!
jak tak zaglądam do warszawskiego oka mojej Agi, to zazdroszczę wielu możliwości, ale obiecuję sobie że ja też kiedyś!! a CO! znajdę w sobie tą pasję i będę się realizować... na razie kiepsko mi to idzie, ale powoli, powoli i będzie wszystko co tylko sobie zamarzymy! tak jak z przyjęciem na studia! nie dopuszczałam innej opcji to i innej opcji nie było! HA!
pozdrawiam wszystkim w tym całym chaosie...
życząc śniegu dla narciarzy, a słonka dla spragnionych słonecznej aury!

środa, 12 stycznia 2011

mały sąsiad

rano wieści były następujące, że sąsiadka w szpitalu i czekamy na rozwój wydarzeń....
wracając do domu już się dowiedziałam że mamy nowego małego sąsiada - Kamilek...
zdrówka:)

wtorek, 11 stycznia 2011

zabiegana

ten tydzień zapowiada się bardzo bogaty, że się tak wyrażę... ale że zniknie mi jeden punkt, a przez to pojawią się dwa kolejne, to tego nie przewidziałam!!
tak pokrótce to na poniedziałek była tylko siatkówka Ma, wtorek: 13-15 zabawa karnawałowa w szkole, 15:30 zebranie RR w przedszkolu i o 17 kółko plastyczne Zu, środa: o 13:30 Dzień Babci i Dziadka w przedszkolu, a od 16 - KOLENDA i jakby czasem się okazało, że jest przyzwoita godzina jak zwykle o 18 logopedia Zu(10 km w jedną i 10 km w  druga stronę - na szczęście autem ;P ), czwartek to już normalnie rozbój w biały dzień, bo o 16:30 Mi ma siatkówkę a ja muszę o tej godzinie być w szkole na zebraniu RR, a po tym o 17 jest wywiadówka! i trzeba będzie jakoś logistycznie to wszystko przeprowadzić..... no i żeby nie było piątek też zapowiada się ciekawie, mianowicie Jasełka w szkole o 13!!
no a w tym wszystkim oczywiście zakupy, pranie, sprzątanie, fuchy i inne atrakcje...
a ja jako matka to zwyczajowo siedzę sobie w domu i NIC nie robię! bo co mam do roboty poza zajmowaniem się Ma?! no NIC! zupełnie nic!
ale wracając do początku, to wczoraj wieczorem okazało się że RR w przedszkolu nie będzie, ale w związku z Dniem Babci i Dziadka to potrzeba -bagatela - 70L napojów i 700szt. ciastek plus jednorazowe naczynia!! szefostwo się rozchorowało i nie ma komu ustalić kto co jak! ponieważ mam znajomą która jest kierowniczką mięsnego SPOŁEM(w dawnych czasach skarb) napisałam potulnie że co do napojów to mogę spróbować!
grup w przedszkolu jest 5  z każdej jest po 3 osoby do działania w RR, ale nikt oprócz mnie i zastępcy nie wypowiedział się w kwestii jakiejkolwiek pomocy w tym czasie lub choćby braku możliwości działania!
i co? ano nic! wczoraj spędziłam wieczór ustalając ceny telefonicznie i czy potrzebna będzie faktura, dzisiaj już byłam po część towaru i zawiozłam do przedszkola, a jutro reszta tym razem z hurtowni.
plany to ja mogę mieć, ale póki co to cieszę się, że nie ma zebrania, ale kręgosłup się wcale nie cieszy, że musi tachać na zmianę napoje w kartonach i Ma w foteliku! dodatkowo przecież jeszcze muszę dojechać do szkoły ze zdobytymi rano widłami od cioci Asi, mam też na piątkowe jasełka kożuch i czapkę! no i obiad i jutro ta kolenda i matko jedyna!
miałam dzisiaj oczywiście podjechać do mojej kochanej pracy, ale na razie załatwiam wszystko telefonicznie i w rezultacie załatwiłam:
rozmowę telefoniczno - wizyjną z moją Panią Jó, widły od cioci, widły, kożuch i kapelusz od mamy dla Pastuszka Mi, napoje sztuk 23 na imprezę przedszkolną, i wykonałam kilka telefonów celem umówienia się gdzieś... tym razem nie dotarłam do szpitala... ktoś inny też musi mieć coś do zrobienia!
tak więc lecę w rejs bo mi czasu braknie... Ma przespała się w foteliku nie miałam serca jej wydzierać, więc obiadek w pudełeczku i zje na zabawie w szkole ;)
ciumki plumki.... jak mi siły pozwolą to jeszcze coś może z końcem tygodnia napiszę....
dzięki :)

czwartek, 6 stycznia 2011

szybko

dzisiaj kolejne urodziny
Ziemowit Baltazar...
wyczekiwany od Świąt Bożego Narodzenia w końcu postanowił się wszystkim pokazać ;)
gratulujemy rodzince :)

ps:
coś czuję ze w tym roku blog mi się zrobi urodzinowy a styczeń na 100%!!

środa, 5 stycznia 2011

mamy nowego

członka rodziny! młody przyszedł na świat dzisiaj że tak sie wyrażę za pięć dwunasta!! hihihi
jeszcze jestem cała w skowronkach, bo do mnie zadzwoniła położna ze szpitala z tą wieścią i ja ją rozprzestrzeniałam dalej ;) poza tym wieczorem jak jeszcze matce nie pozwolono wstać z łóżka, byłam ja odwiedzić i te nasze kochane położne wyobraźcie sobie wytargały matkę razem z łóżkiem z sali pooperacyjnej i dowiozły ją do mnie i do Zu!!! normalnie jestem pełna podziwu dla nich i wiem, że dla chcącego nic trudnego! później dojechał na swoim łożu młody Książę(nie wiem Melchior, Kacper czy Baltazar?) i najpierw były przytulanki, a potem było karmionko!!
i tutaj muszę wtrącić kilka zdań.... zanim pojechałam wieczorem na zajęcia logopedii z Zu, to rozmawiałam z moją Panią Jó i mówiła, że mieli dzisiaj pierwszy poród(cesarzowa), i że chwilkę po tym przystawiali małego do mamy i że sobie tak leżał golusieńki u mamy na brzuchu i było mu bosko! powiem wam, że zazdrościłam tej matce z całego serca...... tak mi było szkoda... tak byłam pod wielkim wrażeniem, ze jest to u nas możliwe i że dzieje sie to nawet poniekąd z moim udziałem. normalnie czułam się tak jakbym tam była i sama tego doświadczała. aż z wrażenia powiedziałam mojej Jó żeby ucałowała ode mnie tą matkę :D....
a wracając do naszego małego Księciunia, to zadziwiająco szybko załapał o co chodzi. już jak leżał tylko koło mamy to zaczął mielić jęzorkiem. fotek napstrykałam! a do domu wróciłam na 21:00 i nadal nabuzowana,podekscytowana jestem i czuje się jakby to było moje!! tak się cieszę że się udało go do cyca podłączyć i chociaż pewnie się zbytnio nie najadł to i matka i dziecko na pewno szczęśliwi!

poniedziałek, 3 stycznia 2011

prezent

dostaliśmy od naszej Agi
o taki
bo wiecie ona dużo różnych inspiracji daje... tak sama z siebie i sama z innych źródeł.
nie wiedzieć czemu, ale bardzo ładnie, jej się skojarzył z nami ten oto obiekt :D
jest super.....tylko ... no własnie....ale.....